Nie ma nic bardziej uwalniającego niż zadbanie o samą siebie.
W ostatnim czasie pogorszyło mi się zdrowie pod kątem TSH. Wpłynęło na to sporo czynników- przede wszystkim ludzki. W świetle tych wydarzeń koniecznością wręcz było zadbanie o własne granice i potrzeby. Podniosłam głos tam, gdzie do tej pory odpuszczałam bezpośrednią konfrontację w imię świętego spokoju i jak mi się wtedy wydawało wyższego dobra. Zachowałam się odpowiedzialnie, nie uciekałam od konsekwencji, wyszłam naprzeciw z pełną kulturą i uśmiechem. Tam, gdzie nie było to możliwe podniosłam głos z zachowaniem spokoju. Medytacja, joga, modlitwa, program, wsparcie grupy, miłość najbliższych dały mi niesamowitą moc i chęć zadbania o swoje granice i przestrzeganie ich. Okazało się, że bardzo ważne są dla mnie kwestie moralne, a nie święty spokój. To szacunku poszukiwałam, a nie spokoju za wszelką cenę. Pick your battles- wybrałam w końcu przedstawienie własnych oczekiwań. Strach ma wielkie oczy- bałam się własnej reakcji na odmowę, a nie tego co faktycznie odpowie czy zrobi druga stro